Wystawa "Obraz to za mało", pokazywana we Wrocławskiej
BWA to dzieła Wojciecha Pukocza. We mnie wywołała ona dość skrajne emocje. Jeśli ekspozycja, która jest widoczna z
zewnątrz miała zachęcić do wejścia to... ja bym nigdy tam nie weszła. Te "dzieła" niestety zbyt mocno
przypominają mi wzorniki do tapet i wiem, że nie tylko ja podzielałam to
zdanie. Nie wiem czy o takie 'emocje'
chodziło autorowi, tak na prawdę to nie wiem o co w ogóle mu chodziło jeśli
chodzi o ten cykl.
W tej części wystawy wraz z "tapetami" znajduję
się również sala, w której na środku
stał ludzik. Napełniał się powietrzem,
po czym je tracił i tak w kółko. Komentarzem do niego były dwa ekrany, gdzie wyświetlano
ten sam kilkuminutowy filmik. Przedstawiał on reakcje dwóch dziewczyn, które wg
mnie patrzyły właśnie na tego ludzika. Gdy
weszłam do sali i obserwowałam co się dzieje z ludzikiem musiałam mieć podobny
wyraz twarzy, można by wręcz powiedzieć że byłam nimi te kilka minut.
Dla mnie najciekawszymi pracami, całej wystawy były rysunki
owadów zatopione w żywicy. Nie dość, że było to coś czego nigdy wcześniej nie
widziałam to jeszcze sam pomysł był genialny. Skoro zatapiamy żywe stworzenia w
żywicy by je uwiecznić to czemu nie zatopić rysunku? Przynajmniej żadne stworzenia nie giną.
W drugiej części wystawy, w salach po prawej stronie od wejścia
znajdujemy małpy. Dużo małp. Są małpy w pięknych, dekoracyjnych ramach. Są
małpy w codziennym życiu. Zmuszały one
trochę do refleksji, do interpretacji. Czy autor chciał pokazać człowieka jako
prymitywną małpę? Czy może ma on słabość do małp i nie ma to podtekstów? Jest jeszcze opcja, że autor widział zbyt
dużo razy "Płanetę Małp' i postanowił stworzyć własną. W filmie małpy
próbowały zawładnąć światem ale nauczyły się tych wrogich instynktów od ludzi.
Tak, więc może i autor pokazując małpę z orderami, jak u generała chce nam powiedzieć
ze jesteśmy pełni zwierzęcych instynktów, nie zawsze tych dobrych.
W wystawie zwróciła na mnie uwagę jeszcze jedna rzecz, a w
sumie wideo - myszy wsadzonej do labiryntu. Na środku znajduję się ser i ma ona
do niego dojść. Przyznam, że cały filmik kibicowałam skrycie myszce i jak
początkowo pomyliła drogę aż wstrzymałam oddech. Prawie jak na dobrej
telenoweli, gdzie pomimo, że wiesz jak się wszystko i kto kogo zdradził to i
tak oglądasz każdy odcinek by obserwować zmagania głównego bohatera.
Mysz wygrała ser, mogłam iść spokojnie do
domu.
Kamila, a ten dmuchany ludzik to nie był krzyż? :D
OdpowiedzUsuńTak teraz myślę, że możesz mieć racje, chociaż ja w nim widziałam ludzika :D
OdpowiedzUsuńja widziałam jedno i drugie zarazem ;-)
OdpowiedzUsuń