piątek, 5 grudnia 2014

Wystawa Wojciecha Pukocza.

Wystawę „Obraz to za mało” Wojciecha Pukocza można oglądać w Galerii BWA we Wrocławiu aż do stycznia przyszłego roku. Dzięki temu bogatą ekspozycję, którą trudno prześledzić z taką samą uwagą w ciągu jednej wizyty, można obejrzeć kilka razy. Składa się ona z kilku przenikających się cykli prac artysty. Duża część eksponatów to obrazy dekoracyjne, wykonane akrylami, będące różnymi układami wzorów malowanych na naciągniętych płótnach lub materiałach luźno zwisających na ścianach.  Wydają się być one jedynie zabawą autora z formą i wybranymi motywami.  Niestety dla mnie nie zawsze przekonywującą ze względu na technikę wykonania. W galerii przykuwają uwagę mocniej te prace w których motywem tworzącym dekoracyjne kompozycje stają się ludzkie części ciała. Powielone tym razem komputerowo, zmienione kolorystycznie, często stanowiące tło dla graficznego rysunku, wydają się tworzyć bardziej interesujące obrazy.
Na kolejną partię wystawy składają się prace wykonane akwarelami. Łączy je jasna kolorystyka, sposób przedstawienia - obrazy są zakłócane poprzez skomponowanie ich na papierach zagniecionych i podartych. Często powtarzają się w śród nich takie same tytuły jak np. „Trofeum”, czy „Para”. Prace z tej części przedstawiają postaci o ludzkich tułowiach  zwieńczonych głowami zwierząt. W większości ich upozowanie nasuwa skojarzenia z przemocą. Antropomorfizacja zmusza do zastanowienia się nad cechami zwierząt, które równocześnie odzwierciedlałyby charaktery postaci. Te same motywy, pozy, technika wykonania są między innymi częściami składowymi pracy pt „Świadek”. Wykonanej tym razem nie na papierze oprawionym w ramę, ale na płaszczyźnie białej ściany galerii. Obraz wydaje się przedstawiać oprawców i ich ofiarę podobnie jak na innych akwarelach, tym razem wyróżnia się jednak
 z powodu centralnie umieszczonego otworu w ścianie. Dziura o poszarpanych brzegach  jest częścią kreacji, ale jest również łączem między widzem, a narracją sceny. Wprowadza swoistą interakcję. Obserwator spoglądając przez otwór napotyka na własne odbicie w lustrze i chcąc, czy nie, staje się w ten sposób częścią obrazu, świadkiem zdarzenia.

Całość wystawy przepleciona jest kilkunastominutowymi seansami filmowymi oraz krótkimi etiudami. Szczególnie zapadł mi w pamięć film pt. „Fragmenty nieznanego nauczania”. Jest on poprzedzony pracami  rozmieszczonymi w różnych miejscach galerii. Większość z nich przedstawia pewne kadry z nagrania. Sceny wycięte jakby z filmu dokumentalnego, w połączeniu z narracją aktora i zmodyfikowanym poprzez kolarz i nowe techniki komputerowe obrazem, tworzą przedziwną całość. Film wprawia w zakłopotanie, treść sprawia wrażenie  wiarygodnej, ale sposób jej przedstawienia jak i meritum całej historii wydają się być  absurdalne i groteskowe. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.