piątek, 26 grudnia 2014

Krakowski spleen? Chyba nie !

zdj. Ewelina Grabowska

Krakowski weekend, oglądanie, spacerowanie, zwiedzanie.
Mnóstwo pozytywnych wrażeń i trochę spostrzeżeń.
O dziwo w piątkowy przedświąteczny wieczór nie nacierali zewsząd studenci i turyści, to nie do pomyślenia, w porównaniu do wrocławskiego rynku.
Co z pewnością mogę dodać do najważniejszych punktów programu? Wystawę prac Olgi Boznańskiej i wizytę w słynnym MOCAKu. Obie wystawy wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Zaczynając od pierwszej, zebrane mnóstwo prac...takiej ilości obrazów tej artystki w jednym miejscu jeszcze nie widziałam ! Boznańska zawsze wbijała mnie w ziemię. Z racji, że sama trochę maluję, więc znam się nieco na technikach, pędzlach, farbach i ... nie potrafię pojąć tego: "JAK ONA TO NAMALOWAŁA?! " w tym całym malowaniu.... niby od niechcenia, niby ot tak.. te oczy, hipnotyzujące spojrzenia, oddające całą prawdę i charakter postaci... a do tego... na samym końcu, biała plamka na nosie, która jest jedynie pacnięciem pędzla, a tak naprawdę jest totalnym zwieńczeniem obrazu. Tą wisienką na torcie i kropką nad "i". Olga Boznańska wprowadza mnie w zakłopotanie, to nie jest talent, tylko dar. JAK ONA TO ROBI? za każdym razem zadaję sobie, to pytanie stojąc twarzą w twarz z każdym portretem jej ręki. Wręcz mnie denerwuje i onieśmiela. NO, BO JAK MOŻNA TAK MALOWAĆ?! Jest bezbłędna.

MOCAK
Z pewną niepewnością przebrnęłyśmy przez te wszystkie krakowskie uliczki, docierając na miejsce, mimo okropnego wiatru i słabej orientacji w terenie. Ale, było warto. Nie jestem może wielką fanką sztuki współczesnej, ale... z ręką na sercu muszę przyznać, podobało mi się !
Zaczynając od wystawy : "Rzeźby, obrazy, filmy - Julian'a Opie'go", niemiłosiernie dobre. Wszystkie prace stworzone za pomocą nowych mediów zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Rzeźby 3D, nowoczesne mozaiki i animowane obrazy na ekranach LED. Bezbłędne.

Instalacja czy obiekt?
nie mogłam się napatrzeć na "wnętrze" gabinetu lekarskiego zaprojektowanego przez Roberta Kuśmierowskiego,  które jednocześnie odstraszało, czułam się przytłoczona i jednocześnie chciałam przyjrzeć się każdemu przedmiotowi, wszystko było brudne, stare i zniszczone w przeciwieństwie do gabinetów które znamy teraz ze zwykłych wizyt u lekarza. Jego praca przyciąga i brzydzi jednocześnie. Nie da się przejść obok niej obojętnie.

Mogłabym wymienić jeszcze kilkanaście pozycji, ale i bez tego, mogę stwierdzić:
WARTO BYŁO ZNÓW ODWIEDZIĆ KRAKÓW :)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

oprowadzanie kuratorskie po wystawie "Obraz to za mało"

 

wtorek, 16 grudnia godz. 17:00

Galeria Awangarda – BWA Wrocław

ul. Wita Stwosza 32, Wrocław

Zapraszamy na oprowadzanie kuratorskie po wystawie Wojciecha Pukocza Obraz to za mało. Oprowadzanie przeprowadzi kuratorka Patrycja Sikora.

źródło: http://bwa.wroc.pl/index.php?l=pl&id=933&b=1&w=1

piątek, 5 grudnia 2014

pierwszy post

Jestem zestresowany teraz mniej.
Wystawa Wojciecha Pukocza.

Wystawę „Obraz to za mało” Wojciecha Pukocza można oglądać w Galerii BWA we Wrocławiu aż do stycznia przyszłego roku. Dzięki temu bogatą ekspozycję, którą trudno prześledzić z taką samą uwagą w ciągu jednej wizyty, można obejrzeć kilka razy. Składa się ona z kilku przenikających się cykli prac artysty. Duża część eksponatów to obrazy dekoracyjne, wykonane akrylami, będące różnymi układami wzorów malowanych na naciągniętych płótnach lub materiałach luźno zwisających na ścianach.  Wydają się być one jedynie zabawą autora z formą i wybranymi motywami.  Niestety dla mnie nie zawsze przekonywującą ze względu na technikę wykonania. W galerii przykuwają uwagę mocniej te prace w których motywem tworzącym dekoracyjne kompozycje stają się ludzkie części ciała. Powielone tym razem komputerowo, zmienione kolorystycznie, często stanowiące tło dla graficznego rysunku, wydają się tworzyć bardziej interesujące obrazy.
Na kolejną partię wystawy składają się prace wykonane akwarelami. Łączy je jasna kolorystyka, sposób przedstawienia - obrazy są zakłócane poprzez skomponowanie ich na papierach zagniecionych i podartych. Często powtarzają się w śród nich takie same tytuły jak np. „Trofeum”, czy „Para”. Prace z tej części przedstawiają postaci o ludzkich tułowiach  zwieńczonych głowami zwierząt. W większości ich upozowanie nasuwa skojarzenia z przemocą. Antropomorfizacja zmusza do zastanowienia się nad cechami zwierząt, które równocześnie odzwierciedlałyby charaktery postaci. Te same motywy, pozy, technika wykonania są między innymi częściami składowymi pracy pt „Świadek”. Wykonanej tym razem nie na papierze oprawionym w ramę, ale na płaszczyźnie białej ściany galerii. Obraz wydaje się przedstawiać oprawców i ich ofiarę podobnie jak na innych akwarelach, tym razem wyróżnia się jednak
 z powodu centralnie umieszczonego otworu w ścianie. Dziura o poszarpanych brzegach  jest częścią kreacji, ale jest również łączem między widzem, a narracją sceny. Wprowadza swoistą interakcję. Obserwator spoglądając przez otwór napotyka na własne odbicie w lustrze i chcąc, czy nie, staje się w ten sposób częścią obrazu, świadkiem zdarzenia.

Całość wystawy przepleciona jest kilkunastominutowymi seansami filmowymi oraz krótkimi etiudami. Szczególnie zapadł mi w pamięć film pt. „Fragmenty nieznanego nauczania”. Jest on poprzedzony pracami  rozmieszczonymi w różnych miejscach galerii. Większość z nich przedstawia pewne kadry z nagrania. Sceny wycięte jakby z filmu dokumentalnego, w połączeniu z narracją aktora i zmodyfikowanym poprzez kolarz i nowe techniki komputerowe obrazem, tworzą przedziwną całość. Film wprawia w zakłopotanie, treść sprawia wrażenie  wiarygodnej, ale sposób jej przedstawienia jak i meritum całej historii wydają się być  absurdalne i groteskowe. 

czwartek, 4 grudnia 2014

Wystawa Wojciecha Pukocza...



Wystawa Wojciecha  Pukocza wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Uważam że artysta w sposób spójny połączył różne środki przekazu: obraz, dźwięk i film. Twórca zaczyna od nieco żartobliwego tonu; ukazując ludzi w sytuacjach codziennych nadając i postać zwierząt. Nawiązywać to może do naszych pierwotnych „zwierzęcych” instynktów. Filmy Pukocza wsparte muzyką wprowadzają w kolejny etap – etap niepokoju, człowieka zagubionego we współczesnym świecie, który osaczony jest symbolami – religijnymi i politycznymi. Wszystkie kolejne serie prac stawiają pytanie o istotę życia w rozwiniętej cywilizacji i poruszają bolączki związane z nią. Krótko mówiąc, prace artysty są jasne w przekazie, estetyczne i zróżnicowane pod względem techniki , prace dają do myślenia, nie obciążając nadto naszego umysłu by dotrzeć do tego” co autor miał na myśli”.

Tapety, małpy i mysz.



Wystawa "Obraz to za mało", pokazywana we Wrocławskiej BWA to dzieła Wojciecha Pukocza. We mnie wywołała ona dość skrajne emocje.  Jeśli ekspozycja, która jest widoczna z zewnątrz miała zachęcić do wejścia to... ja bym nigdy tam nie weszła.  Te "dzieła" niestety zbyt mocno przypominają mi wzorniki do tapet i wiem, że nie tylko ja podzielałam to zdanie.  Nie wiem czy o takie 'emocje' chodziło autorowi, tak na prawdę to nie wiem o co w ogóle mu chodziło jeśli chodzi o ten cykl. 

W tej części wystawy wraz z "tapetami" znajduję się również sala,  w której na środku stał ludzik.  Napełniał się powietrzem, po czym je tracił i tak w kółko. Komentarzem do niego były dwa ekrany, gdzie wyświetlano ten sam kilkuminutowy filmik. Przedstawiał on reakcje dwóch dziewczyn, które wg mnie patrzyły właśnie na tego ludzika.  Gdy weszłam do sali i obserwowałam co się dzieje z ludzikiem musiałam mieć podobny wyraz twarzy, można by wręcz powiedzieć że byłam nimi te kilka minut. 

Dla mnie najciekawszymi pracami, całej wystawy były rysunki owadów zatopione w żywicy. Nie dość, że było to coś czego nigdy wcześniej nie widziałam to jeszcze sam pomysł był genialny. Skoro zatapiamy żywe stworzenia w żywicy by je uwiecznić to czemu nie zatopić rysunku?  Przynajmniej żadne stworzenia nie giną. 

W drugiej części wystawy,  w salach po prawej stronie od wejścia znajdujemy małpy. Dużo małp. Są małpy w pięknych, dekoracyjnych ramach. Są małpy w codziennym życiu.  Zmuszały one trochę do refleksji, do interpretacji. Czy autor chciał pokazać człowieka jako prymitywną małpę? Czy może ma on słabość do małp i nie ma to podtekstów?  Jest jeszcze opcja, że autor widział zbyt dużo razy "Płanetę Małp' i postanowił stworzyć własną. W filmie małpy próbowały zawładnąć światem ale nauczyły się tych wrogich instynktów od ludzi. Tak, więc może i autor pokazując małpę z orderami, jak u generała chce nam powiedzieć ze jesteśmy pełni zwierzęcych instynktów, nie zawsze tych dobrych. 

W wystawie zwróciła na mnie uwagę jeszcze jedna rzecz, a w sumie wideo - myszy wsadzonej do labiryntu. Na środku znajduję się ser i ma ona do niego dojść. Przyznam, że cały filmik kibicowałam skrycie myszce i jak początkowo pomyliła drogę aż wstrzymałam oddech. Prawie jak na dobrej telenoweli, gdzie pomimo, że wiesz jak się wszystko i kto kogo zdradził to i tak oglądasz każdy odcinek by obserwować zmagania głównego bohatera.   
Mysz wygrała ser, mogłam iść spokojnie do domu.
Obraz to za mało

Obraz to za mało – bo taka nazwa wystawy Wojciech Pukocza - jest eksponowana w Wrocławskiej Galerii BWA od 7 listopada do 18 stycznia 2015 roku. Wystawa składa się na prace malarstwa, akrylowego oraz akwarelowego jak również media multimedialne połączone z muzyką.
Celem wystawy jak sama nazwa głosi „Obraz to za mało” ma pokazać odbiorcy, że mamy w niej do czynienia z czymś ponad zwykłe konwencjonalne ujmowanie sztuki. Ma na celu przekonać odbiorce żeby pojmował ekspozycję nie tylko za pomocą „zwykłego rozumowania”, ale w sposób bardziej instynktowny, zmysłowy według najprostszych uczuć.

W kilku salach galerii z jednej strony odnajdziemy prace malarskie, z drugiej filmowe i multimedialne. Na przedstawieniach malarskich zobaczymy zwierzęta nacechowane ludzkim charakterem. Dlaczego autor prac pokazuje nam np. zwierzęta ubrane w ludzkie ciuchy? Moim zdanie dlatego, że chce przekazać, że my jako ludzie zachowujemy się czasem jak te zwierzęta, czyli w sposób prosty i złożony używając uczuć najprostszych. Złość, smutek, zadowolenia te uczucia często nam towarzyszą podczas codziennego życia i czasami właśnie one biorą w nim górę. Autor nawiązując do tego wyobraża nas, jako zwierzęta „w miejskiej dżungli”.
Przedstawione filmy nawiązują również, do tego co już było powiedziane. Obrazy multimedialne kryją w sobie losy ludzkiego bytu na przestrzeni religijnym, instynktownym i tym co było niegdyś dla nas pierwotne.
Ekspozycja filmowa na parterze znajduję się w sali, gdzie nie usiądziemy na krześle a na miękkiej wykładnie. To na pewno nie przypadek a może rodzaj sali, która ma nawiązywać do jaskini w jakiej niegdyś żył człowiek. Film przedstawia postacie zwierząt np. psów w formie biegnącej podporządkowanej uczuciu ekspresji. W takiej samej sytuacji są też ludzie – biegają po wolnej przestrzeni – „jak wariaci”, być może sparaliżowani strachem a może chcący wyrazić swoją energie. Z jednej strony kadry są ze scenami osób biegnącymi a z drugiej siedzącymi w pozie zbliżonej do pozy medytacji. W zależności od tego czy są w takiej a nie innej sytuacji w filmie występuje muzyka, która podkreśla w jakim stanie ekspresji jest dana osoba czy zwierze.
Oczywiście w opisanym tutaj filmie występują również inne elementy, religijne i kultowe. Np zobrazowanie być może kultu słońca. Muzyka towarzysząca obrazowi z elementem tarczy słonecznej jest raczej wzniosła i ma charakter rytualny, który potęguje efekt dawnych, może pierwotnych wierzeń ludzkich. Obraz filmu w tej sali przesycony jest moim zdaniem elementem dawnego mistycznego rytuału.
W piwnicy eksponowany jest również kolejny film, o charakterze podobnym do poprzedniego. Mamy tu między innymi przedstawienie zmieniających się scen za pomocą światełek, (zniczy), które zmieniają się z czasem tworząc symbole. Tak np. występuje tu swastyka, która kojarzy się człowiekowi z reżimem Hitlera (pierwotnie symbolem słońca) jak i znak pokoju używany popularnie przez hipisów. Te dwa znaki przedstawiają dwa odmienne symbole dobra i zła, wojny i pokoju. Człowiek oglądający te znaki odczuję być może właśnie takie odczucia.
Film przedstawiany na górze galerii ma charakter bardziej zagadkowy, nie zgłębionej do końca rzeczy i tajemnicy. Bohaterem filmu jest jak się okazuje człowiek, żołnierz, który brał przed laty udział w dziwnym przedsięwzięciu. Miało ono na celu odkucie lewitacji(?). Charakter filmu jest bardzo tajemniczy, sam bohater nie ma większego pojęcia w czym tak naprawdę brał udział przed laty. Film pokazuje nam jedną wielką zagadkę, tajemniczą i niezgłębioną. Uważam, że taki charakter tego seansu ma doprowadzić do stanu, kiedy to widz po skończonej projekcji odczuję potrzebę jej rozwiązania. Będzie być może wtedy dążył do prawdy. Myślę, że to przykład pokazania filmu, który ma cel nie udzielić nam konkretnej odpowiedzi. Dzisiejszy świat oferuje nam niekiedy takie filmy. Nie mają w sobie do przekazania nam konkretnej odpowiedzi, a przedstawienie niewyjaśnionych, tajemniczych okoliczności o dziwnych sprawach, na które nie znamy właściwej alternatywy zrozumienia.

Kończąc myślę, że autor wystawy Obraz to za mało chcę przekazać nam po prostu, że naprawdę, obraz to za mało by przekazać to co zamierzał nam przedstawić. Uważam, że żeby „nie było za mało” powinniśmy – oglądając tę wystawę - „włączyć” udział wszystkich naszych zmysłów i odczuć, które wiążą się z człowiekiem pierwotnym. Można wyobrazić go sobie jako prymitywną istotę, która myśli o zaspokajaniu najważniejszych ludzkich potrzeb.       

Wojciech Pukocz czyli "Obraz to za mało"

     Długo można zastanawiać się nad tym, co Wojciech Pukocz miał na myśli tworząc prace przedstawione na wystawie „Obraz to za mało”, ale jak sama nazwa wystawy mówi, można wziąć pod uwagę, że dla tego artysty to, co wizualne i widoczne nie jest wszystkim, co mu wystarczy. Tylko czy ma sens zastanawianie się nad tym, co artysta miał na myśli? Typowy „oglądacz” odczuwa sztukę we Wrocławskim BWA każdym swoim zmysłem. Można wręcz dotknąć obrazu tylko na niego patrząc, podkład muzyczny w video-artach Pukocza oddziałuje na pierwotne instynkty, człowiek czuje się patrząc na nie jak wojownik. Jak pradawny stróż ludzkich emocji. Płótna będące „podkładem” pod wszelkiego rodzaju akwarele, wzmagają odczucie estetyki samych prac, choć często są one podarte i pogięte. Dekoracyjne ramy, małych małpich portretów przenoszą nas w czasie, gdy to nad kominkiem można było oglądać zdjęcia rodzinne, jest to swojego rodzaju drzewo genealogiczne ludzkości.  Co jest tematem akwareli? Wszystko to, co w życiu jest w jakiś sposób powtarzalne, przemoc, dekonstrukcja i konstrukcja człowieka, to co ludziom bliskie i dalekie. Na ozdobnych tkaninach pojawiają się ludzkie kości, mózg czy serce. Widzimy ludzi, w których wnętrzu dostrzec można zwierzęce instynkty.  Zobaczyć można kawał, naprawdę porządnej pracy, widać tu całą duszę i serce, które wkłada artysta by odzwierciedlić swoje emocje, a może nawet nie tylko własne, ale i całej populacji. Wszystko to, z czym zmaga się człowiek, z przemijaniem, życiem, codziennością, kulturą i naturą, które zawsze między sobą będą konkurować. Patrząc na sztukę tego artysty można dostrzec jego indywidualizm, ciągłe poszukiwanie i dopatrywanie się czegoś nowego w tym, co jest i tym, czego jeszcze nie ma. Spotykamy się z wieloma technikami, Pukocz nie odczuwa strachu przed nowymi mediami, bawi się nimi i eksperymentuje. Twórczość tego artysty, ale i wszystkich innych twórców jest ciągłym odkrywaniem, ciągłą podróżą, która nigdy się nie kończy. Każda kartka papieru i każda myśl zapisywana za pomocą pędzla świadczy o ciągłym namyśle nad tym, co jest właściwym sensem sztuki. Ciągłe oddziaływanie, akcja i interakcja pomiędzy różnymi konwencjami i technikami. Łączenie ich i oddzielanie. Zabawa i gra na poważnie, malowanie dla przyjemności i nieprzyjemności.